mar 25

Sezon 2020/2021 okazał się znakomity dla Maryny Gąsienicy-Daniel. Polka niejednokrotnie finiszowała w topowej 10, w tym w ostatnich zawodach Pucharu Świata. 27-latka już w drugim starcie w sezonie osiągnęła najlepszy wynik w swojej karierze. A potem potwierdzała na kolejnych zawodach, że te sukcesy wcale nie są dziełem przypadku.

Pierwsza Polka od ponad trzydziestu lat w czołówce narciarstwa alpejskiego

Ambitna Polka na koniec sezonu może pochwalić się tym, iż w jego trakcie walczyła o medal Mistrzostw Świata, była blisko podium w zawodach Pucharu Świata, a do tego znalazła się w najlepszej piętnastce Pucharu Świata w klasyfikacji generalnej slalomu giganta (zajęła 14 pozycję). Na lutowych Mistrzostwach Świata we włoskim Cortina d’Ampezzo (wraz z Mediolanem tu będą organizowane Zimowe Igrzyska Olimpijskie w 2026 roku) zawodniczka była  27 w supergigancie, 12 w superkombinacji, 8 w gigancie równoległym i 6 w gigancie.

Warto podkreślić, że dwa sezony temu Polka zaliczyła wówczas najlepszy sezon w karierze, zdobywając 28 punktów w generalce PŚ. Jak się okazało, ten sezon miała jeszcze lepszy i wystarczył jej do tego start w Lech, gdzie uzyskała 9 miejsce w slalomie równoległym. Tym samym jako pierwsza od ponad 30 lat zameldowała się w dziesiątce najlepszych zawodniczek w tej konkurencji w PŚ. Ostatnimi alpejkami, które mogły pochwalić się podobnymi wynikami, były w połowie lat osiemdziesiątych siostry Dorota i Małgorzata Tlałka.

Sukcesy mimo problemów

Należy też zaznaczyć, że zarówno kariera Maryny Gąsienicy-Daniel, jak i jej ostatni sezon wcale nie były usłane różami. Po pierwsze, zakopianka sama musiała przecierać szalki. Dojście do poziomu światowej czołówki nie było łatwe. Po drugie, do zawodów wracała po poważnej kontuzji, jaką było złamanie nogi. Mimo to udało jej się odzyskać formę, a potem wznieść na życiowy poziom. Po trzecie, nawet w czasie zawodów pojawiały się przeszkody, którym Polka nie dała się pokonać.

Dobrym przykładem może być start w Lenzerhide, gdzie Gąsienica-Daniel występowała mimo złamanych żeber po upadku na zawodach w Jasnej. Ból nie zatrzymał jej jednak i dzięki pomocy fizjoterapeuty, przy wsparciu zespołu, Polka jednak wystartowała na tej trudnej trasie, nie odpuszczając finału PŚ. Tym bardziej należy się jej zatem uznanie. Daje to też nadzieje na udany sezon olimpijski w przyszłym roku. Walka o medale na igrzyskach jest w zasięgu zakopianki.

Autor pawels \\ tagi: