Podsumowanie

Wpadki i wypadki w Vancouver 2010

Igrzyska jeszcze się nie skończyły, a już przeszły do historii jako pasmo wzlotów i upadków – zawodników i organizatorów.


Andora faworytem, Korea czeka… a my jedziemy do Kanady!


W 2003 roku Międzynarodowy Komitet Olimpijski dokonał wyboru gospodarza Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2010 roku. Do rywalizacji stanęły takie miasta jak Jaca (gdzie to jest?), Harbin (??), Sarajewo, Vancouver, Salzburg, Pyeongchang i… Andora! Tak, europejska potęga gospodarcza jest doskonale przygotowana do zorganizowania ZIO – chodzą plotki, że planowano nawet zmodernizowanie jedynego dworca autobusowego w tym państwie oraz wprowadzeniu ograniczenia prędkości dla pociągów, aby goście zdążyli bezpiecznie wyskoczyć – bo stacji kolejowej Andora jeszcze się nie dorobiła. (a my narzekamy na brak autostrad!)

Ku zaskoczeniu wszystkich Andora nie zakwalifikowała się do pierwszej rundy głosowania, za co zagroziła wprowadzeniem embarga handlowego dla krajów UE – nadzywaczajne zgromadzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ zażegnało kryzys. Tymczasem w czeskiej Pradze przedstawiciele MKOlu głosowali nad wyborem gospodarza Igrzysk – Vancouver, Salzburg czy Pyeongchang? W pierwszym głosowaniu Austriacy polegli z kretesem, a Koreańczycy zacierali ręce – prowadzą! W drugim głosowaniu dzięki doskonałej taktyce na prowadzenie wysunęli się Kanadyjczycy i mimo ataków Korei, obronili pierwsze miejsce. Stosunkiem głosów 56 : 53 zdecydowano, że w 2010 roku wszyscy zainteresowani Igrzyskami zjadą się do Vancouver. Hurra!


Iglo „Gay-friendly”

Zanim olimpijski znicz zapłonął w Vancouver, przez Kanadę przebiegła olimpijska sztafeta. Znani sportowcy (i nie tylko) nieśli pochodnię z miasta do miasta. Ale to nie była zwykła pochodnia! Co to, to nie… ta pochodnia wyrażała „ogromny potencjał otwartej przestrzeni Kanady oraz gładkie, płynne linie pozostawione w śniegu i lodzie po sportach zimowych” – wzruszyłem się i na chwilę moje myśli podążyły w bezkresną przestrzeń wszechświata szukając odpowiedzi na pytania „Skąd jesteśmy, dokąd idziemy?”.

Nie mogło obyć się bez politycznie poprawnego akcentu – cała wioska olimpijska jest zbudowana z tak ekologicznych materiałów, że praktycznie zaczęła się rozkładać jeszcze w trakcie budowy. Planowano jako materiał budowlany wykorzystać lód i zapewnić zawodnikom komfortowe igla, ale ostatecznie pomysł upadł. Z ciekawszych projektów w olimpijskiej osadzie wymienić trzeba dwa specjalne pawilony „Gay House” w Vancouver i Whistler, w którym geje i lesbijki będą otoczeni miłą i przyjazną atmosferą, będą mieli okazję podziwiać wystawę zdjęć przedstawiających znanych zawodników, którzy dokonali tzw. coming out – czyli ujawnili się ze swoją orientacją seksualną. O podobnym obiekcie dla heteroseksualistów nie pomyślano – dyskryminacja!

Nadeszła wiekopomna chwila…

Po wielu dniach wyczekiwania, nadszedł dzień otwarcia. 12 lutego na BC Place Stadium goście oraz widzowie zgromadzeni przed telewizorami na całym świecie mogli podziwiać ceremonię otwarcia igrzysk. Kanadyjczycy pokazali całemu światu, jak bardzo cieszą się ze śniegu, jak wielkim skarbem jest lód, którego mają w brud, jaki dobry jest klonowy syrop (próbowałem, żadna rewelacja). Momentem kulminacyjnym miał być motyw czterech totemów, które wyrastały spod płyty stadionu. Niestety czwarty, najważniejszy totem, który jednocześnie zapalał olimpijski znicz, zastrajkował i pozostał głęboko pod ziemią. Wprowadziło to lekką konsternację wśród sportowców, którzy mieli za zadanie odpalić znicz… ale Kanadyjczycy chyba przewidzieli taką okoliczność, bo przed stadionem ustawili identyczny znicz – już na 4 totemach, który został zapalony zaraz po głównej ceremonii. Prawdopodobnie jeden ze zniczy to „on” a drugi „ona” – żeby feministki nie krzyczały.

Igrzyska wystartowały – duch sportowej rywalizacji unosi się nad całą Kanadą i nawet fakt wykrycia dopingu u 30 zawodników bezpośrednio przed Igrzyskami nie zdołał go rozwiać.

Małysz, Kowalczyk i 45-osobowe tło…

Do Kanady przyjechały reprezentacje 82 państw – 2632 zawodników. Nie zabrakło takich krajów jak Pakistan, Ghana, Bahamy (szczególne tradycje w sportach zimowych), Kajmany, Liban czy Bermudy! I rzecz jasna niezawodna Jamajka! Biało-czerwoni pojechali na ZIO w składzie: Adam Małysz i Justyna Kowalczyk. Podobno przyleciało też 45 innych zawodników, ale są co do tego poważne wątpliwości.

Ku zaskoczeniu kibiców, na narciarskich trasach pojawili się również reprezentanci Księstwa Monako – wszyscy zawodnicy małego kraju bardzo dobrze władają językiem polskim i skupiają się na biathlonie. Jest wśród nich nawet ktoś łudząco podobny do Tomasza Sikory…

Dzieci lubią misie – misie LUBIĄ dzieci…

Igrzyska szerokim echem odbijają się w mediach. W Polsce zaczęliśmy mocnym jak skok Małysza akcentem, gdy Gazeta Olsztyńska opublikowała logo Igrzysk. Logo jak logo, trochę infantylne – Miga, czyli mityczny niedźwiedź morski (morski!?), Quatchi (znana nam dobrze Wielka Stopa), oraz Sumi – właściwie nie wiadomo co to jest, ale ma symbolizować paraolimpiadę – jakiś duszek z kapeluszem wieloryba i nogami niedźwiedzia… Do tej trójki doszedł Mukmuk – świstak, który na czas ZIO przestał „zawijać w te sreberka„. Na logu zamieszczonym w Gazecie Olsztyńskiej widniała jeszcze piąta postać – ulubieniec dzieci, szczególnie małych dziewczynek surfujących po 4chan’ie – Pedobear. Miś-pedofil aktywnie włączył się w promowanie Igrzysk, a Gazeta Olsztyńska trafiła na pierwsze strony najważniejszych światowych portali informacyjnych. Misie lubią dzieci…

„Wygram, albo zginę!”

Już przed Igrzyskami mówiło się o torze saneczkarskim w Whistler, który należy do najniebezpieczniejszych i najszybszych na świecie. Rok temu miała na nim poważny wypadek jedna z polskich saneczkarek, która w wyniku odniesionej kontuzji pożegnała się z marzeniami o olimpijskim występie. „Wygram, albo zginę!” powiedział do swojego ojca, na kilka godzin przed ceremonią otwarcia, 21-letni gruziński saneczkarz Nodar Kumaritaszwili. Ojciec prosił go, aby nie szarżował, aby wolniej ruszył – ale on przyjechał na Igrzyska, aby wygrać. Jego słowa stały się prorocze – na jednym z zakrętów wypadł z toru i z prędkością ponad 140km/h uderzył bandę i stalowy filar. Mimo natychmiastowej reanimacji, nie udało się go uratować. Ta tragedia rzuciła cień na całe igrzyska. Podczas ceremonii otwarcia flagę wciągnięto tylko do połowy masztu.

Leć Adam, leeeeeeć!

Wszyscy mieliśmy nadziej, ale mało kto tak naprawdę wierzył. Małysz w tym sezonie nie ustabilizował swojej formy. W prawdzie bezpośrednio przed Igrzyskami znów stanął na podium zawodów Pucharu Świata, jednak pewniakami do medalu byli Amman, Ahonen, Schlierenzauer, Kofler i Jacobsen. Do formy wrócił Morgenstern. Pierwszy konkurs na skoczni normalnej – podobno Małysz woli takie obiekty. Trzymamy kciuki, cały kraj zatrzymał się w oczekiwaniu na skok Adasia, Szaranowicz buduje napięcie i wydaje się, że za chwilę sam pobiegnie na skocznię zepchnąć Małysza, aby leciał daleko. Pierwszy skok dał mu 3. miejsce. A jednak! Medal jest możliwy! Czekamy na drugi skok i… jeeeest! Pofrunął! Jest pierwszy! Może będzie złoto, na pewno będzie złoto, będzie złooooto. Amman. Ok., mamy srebro, rewelacja!

Z niecierpliwością czekamy na konkurs na dużej skoczni. Adam zapowiada walkę o złoto, a Amman kombinuje przy swoich wiązaniach. Podobno coś mu wydłużają, podobno coś lepiej ustawiają – nie wiem, nie wnikam. W każdym razie FIS rozwiał wszystkie wątpliwości i zezwolił na start Ammana z dziwnymi wiązaniami. Austriacy się odgrażają.

Wreszcie konkurs – teraz będzie złoto, będzie złoto… po pierwszej rundzie -ok., spokojnie, Adaś jest drugi, prowadzi Amman (phi, z takimi wiązaniami to i Mateja potrafiłby daleko skoczyć!) Drugi skok – będzie złoto? Nie. Czemu? Bo Amman.

Justyna, a może na skuterze?

Ok., Małysz nie ma złota, ale bez obaw – mamy Justynę Kowalczyk. Jej nikt nie podskoczy. Będzie potrójna złota korona. Jest najlepsza, jest naj-, naj-, naj-… jest zdrowa. I to jej problem. Za karę za dobry stan zdrowia Federacja zabrania jej stosowania jakichkolwiek środków wspomagających – jej chore konkurentki, w nagrodę za astmę mogą stosować sterydy. A Kowalczyk niech się wstydzi!

Bieg na 10 km – jest 5. Ok., nie jest źle – to tylko rozgrzewka. Z resztą – kto by chciał medal z biegu na 10 km? Phi… Kolejny jest sprint. Justyna  prowadzi, będzie złoto, będzie złoto… nie, ta astmatyczka Bjorgen ją wyprzedziła. Justyna zziajana ledwo żyje na mecie, reszta zawodniczek kulturalnie wdycha sterydy i idzie odpocząć. Ale mamy srebro. Justynka, nie martw się. Bieg łączony na 15 kilometrów. Justyna lubi ten dystans. Daje z siebie wszystko, prowadzi… ale wówczas Bjorgen i Haag sięgają po swoje dopala… to znaczy po lekarstwa, w rezultacie czego Kowalczyk zajmuje 3 miejsce. Jest brąz, ale nasza królowa śniegu otwarcie mówi, że nie ma szans w walce z zawodniczkami na sterydach. Justyna, nie martw się! Przed biegiem na 30km złam sobie nogę – sędziowie na pewno w ramach wyrównania szans pozwolą Ci jechać na skuterze śnieżnym!

Kupą mości panowie!

Adam zdobył dwa srebrne medale, ale my chcemy więcej! Konkurs drużynowy, to nasza szansa! Nigdy nic drużynowo nasi skoczkowi nie wywalczyli, ale tym razem będzie inaczej. Wszyscy są w świetnej formie. W odróżnieniu od nas Niemcy nie mają drużyny, Finowie się pogubili, Japończycy zestarzeli, Czesi i Słoweńcy dali sobie spokój. Brąz jest nasz, a jak szczęście dopisze, to i z Norwegami o srebro powalczymy. Konkurs wystartował… lecimy po medal!

A jednak Niemcy mają drużynę, Finowi pamiętają jak się skacze, a Japończycy przeżywają drugą młodość. A my? A my jesteśmy bardzo przywiązani do tradycji i prócz niezawodnego Małysza i jednego lepszego skoku Stocha, reszta nielotów zaprezentowała się standardowo. Na medal w zawodach drużynowych będziemy musieli jeszcze poczekać. Chociaż gdyby naszych skoczków zarazić astmą, FIS na pewno nie miałby nic przeciwko korzystaniu ze sterydów… medal będzie nasz!

Było miło, ale…

Igrzyska w Vancouver to pasmo wielkich wzlotów i upadków – zawodników, trenerów i organizatorów. Przygotowaną z rozmachem ceremonię otwarcia Igrzysk przysłoniła śmierć Kumaritaszwiliego, dramatycznie piękne biegi narciarskie zakłóciły fatalnie przygotowane trasy i sterydy, które w majestacie przepisów biorą skandynawskie zawodniczki. Medale Małysza i Kowalczyk zmąciła kiepska forma Tomasza Sikory i reszty naszych sportowców. Na pewno zapamiętamy te igrzyska – milczący stadion olimpijski, gdy wchodziła na niego reprezentacja Gruzji, szalejący kibice, gdy Adam zdobywał srebrny medal, szczęśliwą Justynę Kowalczyk.
Za 4 lata spotykamy się w Soczi…

foto: wikipedia.pl, na licencji Creative Commons 2.0 i 3.0

Artykuł opublikowany za zgodą autora:

http://familie.pl/profil/bartt/606,Wpadki-i-wypadki-w-Vancouver-2010.html