Zima nie rozpieszcza polskich skoczków. Pierwsze konkursy w Wiśle, Ruce, Niżnym Tagile oraz Klingenthal nie poszły po myśli Stocha, Kubackiego i innych członków drużyny. Mimo sporych oczekiwań Polacy nie skaczą tak, jak byśmy chcieli. Nie znaczy to jednak, że są zupełnie bez formy. Jak wyglądał ten początek sezonu?
Start w Wiśle
Wszystko zaczęło się w Wiśle, która przynajmniej na razie na stałe wpisała się w kalendarz. Organizatorzy co prawda nie do końca są z tego zadowoleni, bo aura – z naciskiem na wiatr i temperaturę – nie ułatwiają organizacji zawodów. Woleliby inny termin. Wiślacy dobrze jednak – w opinii ekspertów, komentatorów i zawodników – sobie radzą. Warunki i stan skoczni miały jednak wpływ na przebieg samych zawodów. Wietrzna pogoda jak na razie odciskała zresztą piętno na całym sezonie. W zasadzie wszystkie do tej pory rozegrane zawody odbywały się albo pod dyktando wiatru, albo w obawie, czy wiatr nie przeszkodzi w zabawie.
Dla Polaków Wisła była mieszaniną szczęścia i pecha. Z jednej strony udało się zająć trzecie miejsce w sobotnim konkursie drużynowym. Ekipa w składzie Żyła, Wolny, Stoch, Kubacki uzyskała jedynie około 30 punktów mniej niż pierwsi Austriacy, a do Norwegów brakowało około 5 punktów. Świetnie skakali Żyła i Kubacki. Dawid miał zresztą najwyższy dorobek punktowy zawodów. Konkurs indywidualny nieco rozczarował, ale i tak 3 miejsce Kamila Stocha i 7 Dawida Kubackiego trzeba uznać za solidny start. Jednocześnie nie zawsze warunki były łaskawe dla Polaków. Co więcej, w konkursie indywidualnym Piotr Żyła zaliczył fatalny upadek przy swoim skoku i nie został zakwalifikowany do drugiej serii. Na szczęście skończyło się na otarciach, ale widok zakrwawionej głowy sportowca na długo zapisze się w pamięci widzów.
Warto przy okazji zauważyć, że odpowiedzialni za przeprowadzenie zawodów i przestrzeganie przepisów na zawodach w Wiśle nie wahali się przed dyskwalifikacją zawodników. Surowo potraktowani zostali także skoczkowie z topowych miejsc w kolejnym tygodniu w Kuusamo. Tam zdyskwalifikowano między innymi wysoko uplasowanych po pierwszej serii Roberta Johanssona i Mariusa Lindvika, a także Johanna Andre Forfanga, Petera Prevca i Anże Semenicia.
Ruka w Kuusamo i Niżny Tagił
Niestety, w kolejnych zawodach Polacy nie błyszczeli. Ani w Finlandii, ani w Rosji reprezentacji nie poszło. Najlepszy w loteryjnych warunkach pierwszego dnia na Ruce był Dawid Kubacki – dwunaste miejsce, zwłaszcza po świetnym skoku Jakuba Wolnego w serii kwalifikacyjnej, kiedy to był on 7 po skoku na 139,5 metra, pozostawiało spory niedosyt. Zaraz za Kubackim, na trzynastym miejscu, zawody zakończył Piotr Żyła. Kamil Stoch był szesnasty, a Maciej Kot osiemnasty. Do trzydziestki wskoczył też na dwudzieste drugie Stefan Hula, a Jakub wolny finiszował na dwudziestym siódmym miejscu. Polakom nie dane było pokazać się od lepszej strony w drugim konkursie indywidualnym. Ten został bowiem odwołany ze względu na silny wiatr.
W Niżnym Tagile również wiatr dyktował warunki, ale tu udało się przeprowadzić oba konkursy. Wielu skoczków miało jednak ogromne problemy, zwłaszcza że rosyjski obiekt jest dość specyficzny. Było też kilka zaskakujących rozstrzygnięć. Pierwszy konkurs wygrał na przykład Japończyk Yukia Satō – pierwszy raz w karierze – a do drugiej serii nie zakwalifikował się Markus Eisenbichler… chociaż o formie Niemców też można wiele powiedzieć po tych kilku pierwszych zawodach, ale zdecydowanie nie to, że Niemcy ją mają. Jeśli jednak również liderujący po Polsce i Finlandii Daniel-Andre Tande sobie nie poradził, zajmując dwudziestą pierwszą lokatę, to widać po tym, jak bardzo trudne momenty mieli niektórzy skoczkowie.
Polacy w Rosji nie skakali bardzo źle. Pierwszego dnia piąty był Dawid Kubacki, dziewiąty Kamil Stoch, dwudziesty czwarty Piotr Żyła, a dwudziesty siódmy Maciej Kot. Drugiego dnia Polakom poszło gorzej. Miejsca piętnaste, szesnaste i siedemnaste zajęli Kamil Stoch, Jakub Wolny i Dawid Kubacki. Na dalszych miejscach, dwudziestym czwartym i dwudziestym piątym byli Maciej Kot i Stefan Hula. Tu nie poszło zaś Piotrowi Żyle. Po kiepskim skoku nie zakwalifikował się do drugiej serii.
Zawody w Klingenthal
Za to w Klingenthal Żyła w zasadzie ustawił całe zawody, przynajmniej te drużynowe. Jego pierwszy skok w pierwszej serii dał wiatru w żagle Polakom, którzy wykorzystali szansę i zdecydowanie wygrali cały konkurs. Skład i tym razem uzupełniali Jakub Wolny, Kamil Stoch i Dawid Kubacki. Drudzy Austriacy mieli do Polaków około 25 punktów straty, a Japończycy niemalże 60.
Niestety, Polacy nie potwierdzili skuteczności w skokach indywidualnych. Drugi konkurs w Klingenthal wygrał Ryōyū Kobayashi, który powrócił tu do wysokiej formy i stał się nowym liderem Pucharu Świata po tym zwycięstwie. Najlepszym Polakiem w konkursie okazał się dziewiąty Piotr Żyła. Zaraz za nim był Kamil Stoch, a miejsca czternaste, dwudzieste siódme i dwudzieste ósme przypadły Dawidowi Kubackiemu, Klemensowi Murańce i Jakubowi Wolnemu. Trzeba tu zarazem podkreślić, że Murańka zdobył punkty Pucharu Świata po raz pierwszy od trzech lat i był to dla niego wielki sukces. Oby był też przełomem w karierze.
Na tę chwilę wielka zagadka
Co dalej z Polakami? Już za chwilę przed nimi wielki test przed Turniejem Czterech Skoczni. Chodzi oczywiście o Engelberg, który być może da odpowiedzi na wiele pytań. Jak jednak mówił dla Przeglądu Sportowego Sven Hannawald to jak pójdzie Polakom na TCS to wielka zagadka. Trudno się dziwić takiej opinii.
Z jednej strony, Polacy nie błyszczą i jeszcze nie mają tego czucia w skokach oraz automatyzmu dającego równe, stabilne skoki. Jest u nas też trochę nerwowości. A jeśli przyłożymy do tego wysokie oczekiwania, nietrudno się dziwić, że pojawiają się opinie, iż Polacy kiepsko sobie radzą.
Z drugiej strony, nasi reprezentanci mieli sporo pecha. Pierwsze zawody były loteryjne, wietrzne i mogły zachwiać wiarą w siebie. Mimo to drużyna świetnie się spisuje, co udowodniło Klingenthal. Co więcej, indywidualne miejsca i skoki, choć poniżej oczekiwań, są niezłe i stanowią świetną podstawę do wzrostu formy. Momentami zaś Polacy oddają skoki wybitnie dobre, acz niestety zdarza się to w seriach treningowych i kwalifikacjach, a nie w konkursie. Nie można też oczekiwać, aby skoczkowie jednej nacji rok w rok dominowali – skoki narciarskie stale się rozwijają, pojawiają się nowi zawodnicy, reprezentacja Polski ma swoje lata, a fizyczną formę trudno utrzymywać przez kilka sezonów.