Puchar Świata w skokach powrócił do Polski. Tym razem areną zmagań stało się Zakopane i Wielka Krokiew, na której zawodnicy rywalizowali w trzecim w sezonie konkursie drużynowym oraz w konkursie indywidualnym. Był to jeden z ostatnich sprawdzianów formy skoczków przed igrzyskami olimpijskimi w Pekinie. Dla polskiej kadry zawody okazały się jednak pechowe. Znakomicie poradzili sobie Słoweńcy, ale to Norweg Marius Lindvik najlepiej wstrzelił się z formą, zwłaszcza w niedzielnym konkursie.
Trudna sytuacja Polaków przed Zakopanem
Po nieudanym Turnieju Czterech Skoczni polscy kibice liczyli na to, że w Zakopanem, przed własną publicznością, reprezentacja się odrodzi. Wskazywać na to mógł ostatni turniej w Bischofshofen, rozgrywany zaraz po TCS z nieco lepszą postawą biało-czerwonych, a także doniesienia z Planicy, gdzie trenowali skoczkowie z zaplecza kadry na Puchary Świata, jak również zapewnienia wycofanego z TCS Kamila Stocha, iż jest gotowy na powrót do skakania.
Niestety, pech nie opuścił Polaków. W czasie rozgrzewki przed treningiem na Wielkiej Krokwi najlepszy polski skoczek doznał kontuzji kostki. Badania wykazały, że uszkodzeniu uległa torebka stawowa oraz doszło do naderwania więzadeł. Sytuacja była na tyle poważna, że wyjazd Polaka na olimpiadę w Pekinie stanął pod znakiem zapytania. Szczęśliwie Kamil Stoch szybko wraca do zdrowia, jednakże wciąż nie jest stuprocentowo pewne, kiedy wystąpi na skoczni i w jakiej będzie formie.
Ponadto, w czwartek przed zakopiańskim turniejem Dawid Kubacki uzyskał pozytywny test na obecność koronawirusa SARS-CoV-2. Wykluczyło go to nie tylko z udziału w turnieju w Zakopanem, ale i w kolejnym tygodniu z zawodów Titisee-Neustadt. Aktualnie skoczek znajduje się w izolacji, na szczęście nie uskarżając się na poważne objawy zakażenia. Podejrzenie COVID-19 pojawiło się również u Pawła Wąska, ale wykonane u niego dwa kolejne testy w piątek dały wynik negatywny i mógł on przystąpić do zawodów.
Oba wydarzenia oznaczały jednak, że polska drużyna nie wystąpi na Wielkiej Krokwi w najmocniejszym wariancie i tym bardziej trudno będzie oczekiwać dobrego wyniku. Na kryzys formy reprezentacji nałożyły się zatem inne problemy.
Sobotni drużynowy konkurs – pewna wygrana Słoweńców
Niefortunny charakter miał również sam start turnieju. Zaplanowane na piątek kwalifikacje musiały zostać przełożone na niedzielę ze względu na wiatr. Zbyt silne podmuchy utrudniały także przeprowadzenie serii treningowych. W nich z dobrej strony zaprezentował się Paweł Wąsek. Dobrze skakał również Stefan Hula. Dodatkowo w sobotnim treningu nieźle radził sobie Maciej Kot. Pierwszą sesję wygrał Ryoyu Kobayashi, a drugą Yukiya Sato. Najważniejszy tego dnia był jednak konkurs drużynowy, który na szczęście udało się rozegrać bez żadnych przeszkód ze strony warunków pogodowych.
W Zakopanem wystąpiło tylko dziewięć drużyn, częściowo w okrojonych składach, jako że niektórzy skoczkowie zdecydowali się na indywidualne przygotowania przed olimpiadą. Dlatego do stolicy polskich Tatr nie przyjechali m.in. Stefa Kraft i Robert Johansson. Z kolei Andreas Wellinger po piątkowym skoku treningowym powrócił do Niemiec ze względu na ból prawego kolana. W kraju ma przejść badania, aby upewnić się, że uraz nie jest poważny i nie zagraża występowi na olimpiadzie. Warto podkreślić, że zawodnik ten w 2019 roku doznał zerwania w tym kolanie więzadeł krzyżowych, co oznaczało dla niego przerwę w startach.
Trzeba zarazem zaznaczyć, że Wellinger w Pekinie broniłby złotego medalu zdobytego w Pjongczangu na skoczni normalnej oraz srebrnego zdobytego na skoczni dużej. Był też częścią srebrnej drużynówki. Jego brak na olimpiadzie byłby sporą stratą dla całej dyscypliny. I to tym bardziej, że wracał do dobrej dyspozycji. Ostatni raz sytuacja, w której mistrz z poprzednich igrzysk nie broniłby tytułu w skokach, miała miejsce w Vancouver w 2010 roku, gdzie po zakończeniu kariery nie wystąpił Lars Bystoel – złoty medalista z Turynu.
Sam konkurs okazał się festiwalem skoków Słoweńców, którzy w obu seriach wyraźnie zdeklasowali rywali. Szczególnie dobre wrażenie zrobił Peter Prevc, indywidualnie osiągając najlepszy wynik tego dnia. Warto podkreślić, że za skok w drugiej serii na 140,5 m uzyskał on fenomenalne noty od sędziów. Rzadko się zdarza, by dawali oni 20 punktów.
Zawody obfitowały w zwroty akcji i dobre, dalekie skoki. Zaskoczeniem mogła być słaba postawa Austriaków. Praktycznie do końca pierwszej serii toczył się bój Czechów z Kazachstanem o to, kto przejdzie do drugiej serii. Ostatecznie odpadli Kazachowie. Drużynowy konkurs w Zakopanem wygrali Słoweńcy z dorobkiem 1101,7 punktu. Za nimi znaleźli się Niemcy ze stratą aż 67 punktów do liderów (1034,7) oraz Japończycy (tu różnica między nimi a Niemcami wynosiła zaledwie 0,6 punktu – 1034,1). Kolejne lokaty przypadły Austriakom, Norwegom, Polakom (962,1 punktu), Rosjanom i Czechom.
W polskiej drużynie wystąpili Piotr Żyła, Stefan Hula, Jakub Wolny i Paweł Wąsek. Szósta lokata w Zakopanem może być oceniana jako rozczarowująca. Jednocześnie biorąc pod uwagę sytuację polskiej kadry, trudno było oczekiwać dużo lepszego wyniku.
Niedzielny konkurs indywidualny – Lindvik wygrywa na Wielkiej Krokwi
Kwalifikacje do niedzielnego konkursu indywidualnego rozegrano tuż przed zawodami. Wśród Polaków dobre lokaty uzyskali Piotr Żyła, Maciej Kot (obaj ex aequo na 18 miejscu) i Paweł Wąsek (na 21 miejscu). Kwalifikacji nie przebrnęli Jan Habdas i Kacper Juroszek. Najlepszym skoczkiem tego etapu rywalizacji okazał się Marius Lindvik.
W pierwszej serii najlepszym z Polaków okazał się Paweł Wąsek – dziewiętnasty po skoku na 125,5 m. Do drugiej serii dostali się jeszcze Piotr Żyła, który wylądował na 123,5 m i zajął 26 miejsce, a także Stefan Hula na 27 miejscu i 126 metrach. Niewiele zabrakło (nieco lepsze noty, skok o 0,5-1 m dalej), aby o punkty powalczył także Maciej Kot. Jego występ zakończył się jednak na 32 miejscu. Pozostali Polacy skakali słabo, dolatując do około 120 metra. Po pierwszej serii najlepszy był Ryoyu Kobayashi, ale tuż za nim znajdowali się Daniel Tschofenig, Marius Lindvik, Karl Geiger i Anże Lanisek. Warto podkreślić, że czołowi skoczkowie zawodów oddawali piękne skoki, pokazując piękno tego sportu.
W drugiej serii Piotr Żyła oddał świetny skok na 131,5 metra. To pozwoliło mu awansować o niemal 10 pozycji. Solenizant – Żyła kończył tego dnia 35 lat – zrobił sobie tym skokiem mały prezent, finiszując na 17 miejscu. Polak nie ukrywał jednak, że skoki na Wielkiej Krokwi nie były najlepsze. Później przyznał się, że częściowo powodem gorszej dyspozycji było zmęczenie po TCS oraz zawodach w Bishofshofen. Z kolei Paweł Wąsek skoczył w drugiej serii nieco bliżej (124 m) i zajął 22 miejsce. Stefan Hula utrzymał 27 pozycję.
Znakomita walka rozegrała się natomiast o czołowe lokaty. Skoczkowie kolejno oddawali doskonałe skoki. Kibiców mogły szczególnie cieszyć próby Słoweńców i Austriaków, którzy niemal zdominowali 10 pierwszych miejsc zawodów. Ostatecznie jednak to Marius Lindvik okazał się najlepszy, szybując w drugiej serii aż na 139,5 m. Gorzej poszło Tschofenigowi i Kobayashiemu. Austriak był piąty na koniec, a Japończyk zajął czwarte miejsce. Druga lokata przypadła Karlowi Geigerowi, a trzeci był Anże Lanisek.
Olimpijskie przygotowania – kadra na Pekin już znana
Zawody w Zakopanem były istotne nie tylko dlatego, że konkurs rozgrywał się na polskiej ziemi, co zawsze zapewnia wydarzeniu szczególny wymiar. Przede wszystkim turniej miał dać odpowiedź na to, kto pojedzie na olimpiadę w Pekinie. Szybko zresztą informacja o tym, kto będzie w reprezentacji Polski w skokach mężczyzn została ogłoszona. Po Zakopanem powołania na olimpiadę dostali Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Piotr Żyła, Paweł Wąsek (po raz pierwszy w karierze) i Stefan Hula.
O wyborze decydowała przede wszystkim aktualna dyspozycja. Powołanie musi być szczególnie miłe dla Huli, który wywalczył je właśnie w Zakopanem. Daje mu to szansę reprezentowania kraju po raz czwarty, a jak wielu komentatorów podkreśla – po olimpiadzie w Pjongczangu, gdzie skoczek miał szansę na złoto, ma on na igrzyskach rachunki do wyrównania. Jego powołanie tworzy dzięki temu piękną historię, na którą zawodnik sam zresztą sobie zapracował.
Warto tu przy okazji dodać, że niedawne zgrupowanie w Planicy, które pozwoliło skoczkom z zaplecza kadry A spokojnie trenować, przyczyniło się do zmiany planów przez sztab szkoleniowy. Na tym właśnie skorzystał Stefan Hula, który wypracował w ten sposób dobrą formę. Teraz podobne podejście ma być szansą na poprawę dyspozycji dla całej kadry olimpijskiej, zwłaszcza że i tak Kubacki i Stoch nie mogą uczestniczyć w normalnym rytmie treningowym. Decyzją trenera Michala Doleżala skoczkowie, którzy wystąpią na Igrzyskach Olimpijskich, mają w spokoju trenować w Zakopanem. Na zawody w Titisee-Neustadt zostaną zaś wysłani Jakub Wolny, Andrzej Stękała, Maciej Kot, Aleksander Zniszczoł, Tomasz Pilch i Klemens Murańka.